Polska służba zdrowia to twór, którego nikt nie rozumie. Każdy chce zrozumieć dlaczego leczenie jest takie żmudne i trudne. Dziś przedstawię perspektywę i z punktu widzenia lekarza i z punktu widzenia typowego pacjenta. Mimo, iż z publiczną służbą zdrowia nie mam zbyt wiele wspólnego (bo się nie leczę), nieco o niej wiem, gdyż był okres w którym poznałem sporo lekarzy i miałem okazję oglądnąć jak to wszystko funkcjonuje „od środka”. Dzisiejszy artykuł jest przede wszystkim wynikiem ostatnich trzech tygodni i walczenia o życie, a nie tylko zdrowie.
Lekarz nie może Cię wyleczyć !
Wyobraź sobie sytuację, że idziesz do lekarza z problemem, a ten normalnie Cię wyleczy – Twój problem się skończy. Twój się skończy, rozpocznie się jednak problem lekarza (nie dostanie Twojej kasy). Takie praktyki stają się codziennością, i dziwi mnie fakt, że dziennikarze nic z tym nie robią. Wystarczy spojrzeć na tysiące badań wykonywanych „niepotrzebnie”, czy też na celowe zarażenia noworodków. Po co, ano po to by szpital dostał od NFZ-u konkretne pieniądze, za konkretny przypadek, a przede wszystkim za czas pacjenta, który spędzi w szpitalu kilka dni więcej (mimo, że nie ma potrzeby). Takie praktyki stosowane są codziennie, w wielu szpitalach w całej Polsce. I prawdę mówiąc, gdybym miał się zgodzić by położyli mnie w szpitalu, musiałbym być nieprzytomnym.
Czym jest szpital ?
Szpital jest miejscem, w którym wykonuje się operacje i leczy ludzi. Dopóki szpitale były Państwowe, jeszcze jakoś to było. Nie jest żadną tajemnicą, że jeszcze kilkanaście lat temu, na nocnych dyżurach większość lekarzy była pijana. Kto oglądał film o Relidze, z pewnością widział „palenie papierosów, tuż przed salą operacyjną”. W tamtych czasach nie było takiego dbania o sterylność, lekarze urządzali sobie imprezy w szpitalach i jakoś to było. Ludzie byli leczeni, lekarze leczyli, uczyli się, działali. Nie było konfliktu, który jest dziś. A jaki to konflikt ?
Ano właśnie. Wyobraź sobie, że właśnie kupiłeś sobie państwowy szpital. Kiedy już go kupiłeś, wiadomo – jest to jak firma. Trzeba maksymalnie ciąć koszty, brać łapówki od coraz to lepszych przedstawicieli medycznych, oraz działać. NFZ zapłaci ci za każdego pacjenta, który w szpitalu leży. Czym dłużej leżą ludzie w szpitalach – tym więcej zarabia szpital. Lekarze na ogół mają stałą pensję (poza łapówkami). Więc teraz sytuacja jest taka. NFZ płaci – bo musi płacić, a że jest jebany jak bura suka przez szpitale to ciągle wprowadza nowe UDOGODNIENIA, by był jebany mniej. Toczy się więc wojna, pomiędzy właścicielami (głównie prywatnymi) szpitali, oraz NFZ-em. Szpitale chcą zarabiać jak najwięcej co jest oczywiste, w końcu nie po to ktoś kupuje szpital by być fajnym, a po to by doić fajne pieniądze. Z drugiej strony jest NFZ, który chce leczyć za jak najniższe pieniądze, i jak najwięcej na tym zarabiać. Koło się zamyka. Kto na tym cierpi ? Pacjent, który być może mógłby się leczyć w domu, pacjent który dość często musi leżeć w szpitalu, a próba wyjścia kończy się groźbami (wychodzi Pan na własne ryzyko).
Lekarze…
To normalni ludzie, którzy po prostu uczyli się inaczej. Wiele lat ciężkich studiów, często takich na które dostać się można tylko po „dobrej znajomości”. Lekarze dość często na siłę wpychają swoje potomstwo, w końcu to taka dobra fucha. No nie powiem, że fucha jest zła. Kończysz studia, idziesz na rezydenturę do szpitala, minie trochę czasu dostajesz dyżury nocne. Na koniec miesiąca wychodzi piękna pensja w okolicach 6000-8000zł. Za co ? Ano za to, że podczas dyżuru nocnego obudzisz się ze trzy razy tylko po to by wykopać z izby przyjęć menela, który i tak już nie ma wątroby. 1000zł za dyżur nocny w weekend i niestety to nie jest wygórowana stawka, bowiem są miejsca gdzie ta kwota jest znacznie wyższa. Nie o to jednak chodzi. Lekarze dogadują się między sobą, dziś ja pracuję – ty sobie śpij, a następnym razem zamiana. W ten sposób opłacani są lekarze, którzy największe pieniądze koszą za spanie. A jeśli nie śpią, to i tak są do dupy, bowiem dyżury nocne są dodatkiem. I tu pojawia się kolejny problem, nazwałbym go „niewyspanym lekarzem”.
Jak lekarze omijają przepisy ?
To proste, niestety – zawodowi kierowcy tak łatwo nie mają. Jak wiadomo z prawa pracy, człowiek może przepracować 160 godzin w miesiącu, do tego może wykorzystać nadgodziny. Jednak człowiek nie może pracować pod rząd X godzin. Załóżmy, że lekarze pracują od godziny 7 do godziny 15 codziennie. Do tego biorą po dwa, trzy dyżury dwudziestoczterogodzinne w tygodniu. Co to oznacza ? Lekarz przychodzi na godzinę 7 rano do pracy. Do 15 dostaje jakby podwójną zapłatę – jedną w ramach podstawowej pensji, drugą w ramach dyżuru. Od godziny 15 rozpoczyna się dyżur więc lekarz pracuje do godziny 7 rano. Jednak o 7 rano rozpoczyna się kolejny dzień pracy, w którym należy pracować do 15-tej. W efekcie, jeżeli jest dużo pracy lekarz nie śpi przez 32 godziny.
To teraz wyobraź sobie, że nie śpisz przez 30 godzin, a ja przyjdę coś z Tobą załatwić. Czy będzie Ci się chciało cokolwiek załatwiać czy wybierzesz najprostszą drogę by się mnie pozbyć ? Sam doskonale wiem jak to wygląda, też prowadzę firmę, jednak jeśli źle potnę wizytówki nie będzie to miało tak tragicznych skutków jak gdybym poszatkował twoje narządy wewnętrzne i naraził Cię na problemy ze zdrowiem do końca Twoich dni. Z tym się nic nie robi, gdyż ludzie czasami po kilku latach dowiadują się o źle wykonanej operacji. Na ogół specjaliści oceniający pracę lekarza są kumplami, więc co zrobią lekarzowi – nic.
Jak więc lekarze omijają prawo pracy ? Ano w prosty sposób. Jeden etat jest normalny, na zasadzie zatrudnienia na umowę o pracę. Dyżury są natomiast dodatkiem i są rozliczane na podstawie kontraktu „FIRMA – FIRMA”. W tym przypadku szpital – i prywata lekarza. Księgowe zapewne się tu pięknie uśmiechają, bo doskonale wiedzą co mam na myśli.
Bo do pracy – trzeba kompa !
O ile zrozumiem, że pacjent zabiera komputer do szpitala by pozałatwiać niektóre sprawy, czy chociażby obejrzeć film (bo telewizory w polskich szpitalach są na monety, co jest już totalnie chore). Nie rozumiem, dlaczego lekarze mogą przychodzić do szpitala z własnymi komputerami. Doskonale wiem, co robią lekarze na dyżurach kiedy już „wykopią” wszystkich pacjentów do domu, bądź położą do łóżka, by Ci oczekiwali na swoją operację. Kiedy już lekarz upora się z tymi wszystkimi problemami, siada do swojego komputera i rozpoczyna surfowanie. Wśród lekarzy popularne są gry, szczególnie z serii RPG. Wielu lekarzy można również spotkać na czatach czy facebooku. Lekarze nie lubią tracić życia (szczególnie swojego), a więc wszystkie sprawy internetowe na ogół załatwiają siedząc w pracy.
Jak wkurwić lekarza ?
Myślę, że dla wielu sfrustrowanych postawą lekarzy ludzi ta końcówka choć na chwilę poprawi samopoczucie. Lekarze na ogół wyżej srają, jak dupę mają co za tym idzie – czują się lepsi od przeciętnych ludzi. W końcu oni leczą i ratują życie. W końcu skończyli ciężkie studia, gdzie babrali się w zabrudzonych fekaliami jelitach trupów. Kostnica na lekarzu nie robi żadnego wrażenia, a więc – jest to model lepszy niż my, przeciętni obywatele. Jak więc wkurwić lekarza ? To proste !
Kiedy wchodzimy do szpitala czy przychodni obserwujmy stroje. To po nich możemy poznać czy mamy do czynienia z lekarzem czy też z pielęgniarką. Dobrze jest podejść do lekarza i powiedzieć „siostro w przypadku kobiety”. W przypadku mężczyzny można rzucić coś w stylu „o chyba Pan tu jest sanitariuszem, szukam prawdziwego lekarza”. Lekarze nienawidzą być porównywani z pielęgniarkami czy sanitariuszami. Dlaczego ? Bo ci zarabiają mniej, są z niższego szczebla i są tak naprawdę pachołkami lekarzy, wykonując ich polecenia i dość często brudną robotę.
Pielęgniarki są lepsze niż lekarze !
Jeżeli nie wierzycie – przetestujcie. Lekarz to na ogół dumny głupek, który czyta wyniki i leczy. Jednak to pielęgniarka opiekuje się pacjentem, rozmawia z nim i doskonale zna historię choroby. To pielęgniarka podaje leki na zlecenie lekarza i obserwuje pacjenta. Moim zdaniem to pielęgniarka więcej wie niż lekarz, niestety nie ma ona władzy by pomóc choremu – to należy do lekarza, w końcu do podejmowania decyzji wpływających na czyjeś życie niezbędny jest papier i odpowiedni tytuł. Jeżeli zdarzy wam się być w szpitalu, porozmawiajcie z pielęgniarkami, szybko zauważycie że te osoby starają się bardziej niż lekarze i dość często wiedzą wykraczają poza wiedzę lekarza.
Reasumując powiedzenie „aby się leczyć, to trzeba mieć zdrowie” jest jak najbardziej prawdziwe. Możemy obwiniać więc i lekarzy i służbę zdrowia. Możemy obwiniać zarządców szpitali, możemy też obwiniać samych siebie – w końcu to my, dopuściliśmy taki stan rzeczy, chociażby uczestnicząc, bądź nie – w wyborach. Według mnie cały system medyczny jest do wymiany, a to co obecnie reprezentuje służba zdrowia, poza kilkoma „wybitnymi przypadkami” to jedno wielkie gówno i nieporozumienie !
Ciekawe jestem ile ludzi wypowie się pozytywnie o lekarzach (i czy to aby nie lekarze będą udawać czytelników), a ile negatywnie. No i najważniejsze – ciągle czekam, by w swoim życiu spotkać osobę, która powie mi, że lekarze są spoko, że leczą właściwie i przykładają się do roboty. Myślę, że w swoim życiu już się tego nie doczekam. Zapraszam do dyskusji, być może i wy macie ciekawe doświadczenia z lekarzami.